wtorek, 21 lutego 2012

"KARA ZA GRZECHY. BŁAGAM CO JA TEKIEGO ZROBIŁEM" "

Bill wszedł do zamku niezauważony.Zamek był typowo gotycki. Troszkę mroczny i to mu się w tym podobało. Jemu podobało się wszystko co mroczne. A najbardziej lubił zabijać. Nie to co jego brat. On polował tylko na zwierzęta a Bill na ludzi.Przeszedł przez hol koło sali tronowej. Dał słowo Markowi że nie wyjdzie z zamku. Kto w tych czasach dotrzymuje obietnic?. Kiedy głód doskwiera trzeba go zaspokoić. Tak więc skradał się najciszej jak mógł. Wydawało się że wszyscy śpią. Błąd. Tutaj nikt nie spał." Zapewne poszli zapolować. Jeśli tak to punkt dla mnie" myślał zachwycony. Kiedy szedł nie zauważył że ktoś za nim podąża. Jakaś ręka dotknęła jego ramienia. Bill podskoczył ze strachu. Odwrócił się a zanim stał strażnik.
- Chyba Jane zakazała ci wychodzić z zamku? - spytał podejrzliwie. Nie tego się spodziewał.
- Wiem ale musiałem zapolować. - powiedział niby to broniąc się. Nikt nie wiedział do czego zdolny może być strażnik.
- Aha. Zapolować czyli zabić tą niewinną dziewczynę? Bill czy ty musisz polować na ludzi? Nie możesz na zwierzęta? - spytał się strażnik. Chłopak osłupiał."Skąd on wiedział że ją zabiłem? Poczekaj chwilę. przecież byłem dzisiaj na policji i mówiłem że to nie ja i że ona popełniła samobójstwo. Zapomniałem że strażnicy mają mnie pilnować. przecież oni mogą być wszędzie a ja mogę o tym nie wiedzieć. No pięknie" myślał zdezorientowany. Nie wiedział jak zareagować.
- No dobrze zabiłem ją i co z tego? - spytał się od niechcenia. Strażnik spojrzał na niego surowo. Billa przeszedł dreszcz. Nigdy nie lubił jak strażnik tak na niego patrzy. Choć to nie jego wina że akurat ona padła jego ofiarą.
- Ja na to nic nie poradzę ale co innego może powiedzieć Jane.  - powiedział surowo. " Jeszcze tego brakowało żeby Jane się o tym dowiedziała. Mam przechlapane " pomyślał z goryczą. Strażnik zaprowadził go do sali tronowej gdzie była Jane. Chłopak jej ufał ale nie lubił jak go karała za krzywdę wyrządzoną ofiarą. Zazwyczaj był zakaż opuszczania zamku.
                                                                       ***
Bill wszedł razem ze strażnikiem do wielkiej sali tronowej.było to ogromne pomieszczenie z pięknie zdobionymi tronami które stały w głębi sali. Posadzka było z marmuru ale tak czysta że można w niej było zobaczyć swoje odbicie. Ściany za to były troszkę przerażające. Miały kolor soczystej czerni. Gobeliny na ścianach nie przedstawiały w cale miłych sytuacji. Była na nich przedstawiona zasada której każdy wampir musiał przestrzegać. W tym dziwnym świecie istniał także pewien tajemniczy gatunek. ten gatunek nazywany był hybrydami. Istniały tylko trzy rodzaje hybryd.
-wampiry i demony w jednym
- wampiry i upadli w jednym
- wampiry i biali w jednym
Co do ostatniej grupy była to najrzadsza grupa w tym świecie. Został tylko jedne gatunek z tej rasy. Tym gatunkiem jest Bill. Nie raz przysparza mu to problemów. Tym razem bał się co wymyśli Jane. Podeszli bliżej trzech osób siedzących na tronach. Wyglądali jak jakaś rodzina królewska. Byli rodziną królewską. Rządzili prawami wampirów i hybryd. Z jednym gatunkiem tylko sobie nie radzili.Nikt nie umiał obchodzić się z białymi. Dla nich biali byli słodkimi niewiniątkami wierzącymi w Boga. Oni byli potworami. Zabójcami ludzi labo zwierząt jak kto woli.Woleli upadłych niż białych. Bill napotkał spojrzenie Jane. Nie była wściekła tylko przygnębiona.Po lewej siedział z surową miną Marcus a po prawej z miną poważną Serafin.Billa przeszły ciarki. Obawiał się co powie pozostała dwójka. W końcu pierwsza zabrała głos Jane.
- Bill chyba coś mi obiecałeś prawda? - spytała ze smutkiem. Bill poczuł uścisk w klatce piersiowej. Tak obiecał jej i złamał daną obietnicę.
- No obiecałem coś a co - próbował złagodzić atmosferę. Tym razem odezwał się Marcus. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Obiecałeś i złamałeś obietnicę. Wiedziałem że z tobą będzie nam ciężko w końcu jesteś hybrydą. Najgorsze jest to że ty zabijasz młode niczego nie spodziewające się dziewczęta. Nie zal ci ich - spytał z goryczą w głosie.Bill spojrzał na niego zdezorientowany.
- Nie, nie żal mi ich. Jak inaczej miałem zaspokoić głód? - spytał obojętnym tonem.
- Mogłeś zapolować na zwierzęta - odezwał się Serafin.
- Mogłem ale tego nie zrobiłem. - odpowiedział tonem bez entuzjazmu.
- Bill wiesz że muszę Cię za to ukarać. No więc przez najbliższe 5 dni nie wolno Ci wychodzić wieczorem z zamku. Zrozumiano? - powiedziała gorzko Jane. Bill nie mógł uwierzyć w to co powiedziała." No pięknie. Czyli innymi słowy żadnych randek i żadnych ofiar przez najbliższe 5 dni. No pięknie muszę się zacząć żywić zwierzętami." myślał. Nie smakowała mu krew zwierząt wolał ludzką. Była bardziej słodsza.
- Bill ty jesteś na wpół jednym z nas na wpół jednym z białych. Trudno mi dać Ci odpowiednią karę. Proszę tylko niech się to więcej nie powtórzy. - powiedziała troszkę rozzłoszczona. Bill owi zaświtało coś w głowie. Dziewczyna do której zagadał Tom wyglądała dość dziwnie.
- O jeju przecież to ona! - krzyknął niespodziewanie Bill. Wszyscy na niego spojrzeli.
- Bill o co ci chodzi? - spytał się Serafin. Bill spojrzał na niego
- Chodzi mi oto że widziałem Jennifer. - powiedział po czym dodał - No ale już pójdę do pokoju w końcu jutro muszę iść do szkoły. - podkreślił słowa " iść" i "szkoły" po czym wyszedł z sali i zaczął iść schodami na górę do swojego pokoju.

poniedziałek, 20 lutego 2012

ODNALEZIONE CIAŁO I PRZESŁUCHANIE CHŁOPAKA

W komisariacie policji wszyscy policjanci byli zabiegani z powodu kolejnego morderstwa. Komisarz Alex Sullivan przybrany ojciec Izabel i Jennifer siedział za biurkiem i pisał coś na kartce. Dokładnie odebrał telefon od zmartwionej matki Casidy. Pisał na kartce to co kobieta mu mówiła. Takie najważniejsze szczegóły.
- Proszę się uspokoić. Znajdziemy pani córkę. Proszę tylko powiedzieć dokąd poszła i z kim. - mówił komisarz.
- Casidy wyszła wczoraj na randkę. Przyszedł po nią jej kolega. Powiedziała że nie wie kiedy wróci ale zadzwoni. Kiedy zadzwoniłam ona nie odebrała. - zaczęła szlochać kobieta. Komisarz zaczął pisać.
- Proszę mi powiedzieć jak miał na imię ten chłopak albo go opisać - poprosił komisarz. W słuchawce zapanowała cisza. Po chwili odezwała się kobieta.
- Nie wiem jak miał na imię ale mogę go opisać.Był wysoki. Ubrany cały na czarno. Casidy mówiła że jest nowy  i chodzi do jej klasy razem ze swoim bratem. Miał na głowie kaptur i ciemne przeciwsłoneczne okulary.
- Wie może pani coś jeszcze? - spytał. Coś świtało mu w głowie.
- Nie ale proszę odnajdźcie moją córkę - zaszlochała kobieta.
- Proszę przeszukać las  a my za chwilę dołączymy. Dobrze?
- Dobrze. - powiedziała kobieta i się rozłączyła.Komisarz odłożył słuchawkę. Poszedł do Porucznika.
- Derek mógłbyś mi powiedzieć coś na temat tego chłopaka?- spytał się swojego najlepszego przyjaciela. Derek tylko spojrzał na kartkę.
- Chyba wiem kto to może być.Poczekaj zobaczę co o nim piszą. Mam -krzyknął zadowolony.
-I co kto to jest? - spytał się Alex. Miał nadzieję że będą blisko rozwiązania tej zagadki.
- To nie jaki Bill Kaulitz. - odpowiedział Derek. Alex zmarszczył brwi.
- Powiesz mi coś więcej na ten temat? - spytał.
- Zgoda. Jest wysoki. Ma 17 lat ale niedługo skończy 18. Ma brata bliźniaka z którym chodzi do tej samej klasy co nasza ofiara. Jego brat ma na imię Tom ale on nam nic nie powie. Ma kruczoczarne włosy do ramion.
 -Wiesz coś o jego rodzinie? Proszę poszukaj coś. Obiecałem matce tej ofiary że ją znajdziemy. Miejmy nadzieję że żywą.
- Ich ojciec miał na imię Alaric i został zamordowany. Matka miała na imię Samantha ale słuch po niej zaginął.To wszystko.
- Wiesz jak został zamordowany? -spytał się podejrzanie Alex
 - Został podobno zagryziony przez wilki ale ja w to niewierze. Tylko to wiem nic więcej.
- Dzięki. Teraz musimy się zbierać. Jedziemy do lasu na umówione miejsce.Zbierz ludzi i w razie czego zadzwoń na pogotowie. może będzie żywa. - powiedział Alex ale nie było słychać entuzjazmy w jego głosie. Derek przywołał wyznaczonych ludzi i zadzwonił na pogotowie. Wskazał dokładne miejsce i pojechał.
                                                                                 ***
Na miejscu Alex widzi zapłakaną matkę Casidy , jej ojca ,pogotowie i resztę policjantów. Zauważa nagle że jago przybrane córki pocieszają panią Williams czyli matkę Casidy. Podchodzi do nich.
- Hej tato - powiedziały chórkiem. Ojciec odpowiedział i pytał czemu tu są. One odpowiedziały że matka Casidy chciała żeby przyjechały tutaj w razie czego a policja żeby pomogły zidentyfikować ciało.
- To dobrze. Mam do was pytanie. Wiecie coś może o randce Casidy? - spytał w pośpiechu. Dziewczyny spojrzały po sobie. Izabel tylko wzruszyła ramionami.
 - Tato ja coś wiem. Casidy powiedziała że ten nowy zaprosił ją na randkę do lasu. Był z nią umówiony  u niej w domu  o19:00. Powiedziała za akurat dzisiaj ma być bezchmurne niebo. Tylko tyle. - powiedziała Jennifer. " O godzinie 19:00 na spacer do lasu? Dość dziwny pomysł" pomyślał Alex .
- Izabel. Jennifer. Pójdziecie zemną. Podobno znaleźli kogoś - powiedział a siostry poszły za nim. Na miejscu pełno było ludzi z policji i pogotowia. Podeszli bliżej. Izabel wstrzymała oddech a Jennifer stanęła jak słup soli. Na trawie pod drzewem leżało ciało Casidy. Bezwładne bez życia. Na szyi było widać krzepnącą krew. Miała podcięte gardło i rozerwaną szyję." No pięknie kolejna ofiara. Co ja teraz powiem jej matce? Że jej córka została brutalnie zamordowana?Chyba będę musiał." myślał Alex oglądając ciało. Słyszał jak Jennifer wypuszcza powietrze a Izabel lekko szlocha.
- Czemu ten ktoś ją zabił. Przecież ona była taka miła , sympatyczna i niewinna. Czy ten ktoś nie miał sumienia? - spytała Izabel swoją siostrę.
- On niema sumienia - odpowiedziała tajemniczo. Izabel spojrzała na nią lekko wystraszona. Jennifer obdarzyło ją uśmiechem
- Ty wiesz kto to zrobił? - spytała się wystraszona. " Oh gdybyś wiedziała kto to zrobił wystraszyłabyś się na śmierć. Niestety nie powiem Ci kto to zrobił ale wiem że jest to osoba która chodzi do naszej szkoły" myślała Jennifer. Usłyszały zapinanie worka i zobaczył że ratownicy wynoszą zwłoki Casidy w czarnym worku.po policzku Izabel poleciały łzy. Jennifer zauważyła to i szybko je wytarła przytulając siostrę. Kiedy wyszły z lasu rodzice Casidy byli zniecierpliwieni. Komisarz Alex podszedł do nich i opowiedział że znaleźli ciało Casidy. Miała rozerwaną szyję i podcięte gardło. Mama Casidy wybuchnęła płaczem. Ojciec Casidy podziękował komisarzowi i zabrał żonę do samochodu. Odjechali. Komisarz Alex spojrzał na swoich towarzyszy i córki.
- Musimy przesłuchać tego chłopaka. Jest głównym podejrzanym. powiedział. Zaprowadził córki do samochodu. Odwiózł je. W lesie zrobiło się pusto.
                                                                        ***
Do komisariatu wprowadzono podejrzanego. Nikt nie mógł uwierzyć że zrobił to ten chłopak. Komisarz wskazał mu miejsce i rozkazał zdjąć kajdanki. Chłopak usiadł. Gładził swoje nadgarstki które jeszcze go bolały. Komisarz także usiadł i zaczął zadawać pytania.
- Powiedz mi najpierw jak masz na imię - spytał z uprzejmością w głosie. Chłopak tylko wywrócił oczami. Na głowie miał kaptur a na nosie ciemne przeciwsłoneczne okulary.
- Moje imię to Bill. Bill Kaulitz. - odpowiedział. komisarz tylko pokręcił głową." Nie będzie tak łatwo jak myślałem. Chłopak jest pewny siebie" myślał ale zadał kolejne pytanie.
- Wczoraj podobno zaprosiłeś Casidy naszą ofiarę na randkę. Wybrałeś spacer do lasu  i miałeś przyjść po nią o godzinie 19:00. Prawda? - spróbował przybrać groźniejszy ton głosu. Chłopak patrzył na niego.
- No i co z tego.- prychnął,
- grzeczniej mi tu proszę!. Jesteś na policji! - krzyknął komisarz. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
- No dobrze. Byłem na randce z Casidy i punktualnie o 19:00 przyszedłem po nią a potem poszliśmy do lasu. - powiedział bez entuzjazmu.
- No dobrze a o której godzinie byliście na miejscu?
- Było tak gdzieś wpół do ósmej - odpowiedział tym samym tonem.
- Co potem zrobiłeś- komisarz próbował złapać grubą rybę na haczyk. Bill od razu się skapował.
- Jeśli myśli pan że ja ją zabiłem to jest pan w błędzie.Potem chciałem odprowadzić ją do domu ale odmówiła. Powiedziała że chce pobyć chwilę sama. Więc poszedłem .Potem usłyszałem jej krzyk.
- Nie poszedłeś sprawdzić co się stało
- Nie bo wiedziałem że to zrobiła a przy okazji tutaj w tym lesie przecież kręcą się wilki. Prawda?. Któryś mógł ją zaatakować a ona mogła wyciągnąć nóż i próbować go  odstraszyć.prawda?
- Czyli nic więcej nie wiesz? - spytał komisarz podejrzliwie
-Nie nic więcej. mogę już iść?Śpieszę się - powiedział Bill tonem tajemniczym.
- No dobrze ale mam na Ciebie oko. Zrozumiano?
- Zrozumiano - syknął Bill i poszedł. Na jego twarzy było widać szyderczy uśmieszek. Uśmiech zabójcy na którego nie ma dowodów. Zabójcy którego nikt nigdy nie złapał. W końcu zabójcy który nie jest człowiekiem.

piątek, 17 lutego 2012

OSTATNIA RANDKA CASIDY

Casidy siedziała w swoim pokoju i szykowała się do wyjścia. Była strasznie podekscytowana. Przypomniała sobie że nie spytała go jak ma na imię. Zrobi to później. Wzięła szczotkę i przeczesała włosy. Pomalowała usta błyszczykiem i była gotowa. Podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać."One muszą tu gdzieś być. Przecież niedawno je kupiłam" myślała. W końcu znalazła. Znalazła swoje najlepsze rurki. Prosto z Włoch. Teraz zaczęła szukać bluzki. Znalazła po 2 minutach. Bluzka pochodziła z Francji. Kiedy się już ubrała spojrzała na zegarek. Była 18:45. Chłopak miał być za 15 minut.
- Casidy!. Córciu pośpiesz się - krzyknęła z dołu mama. Casidy szybko zeszła na dół. Kiedy spojrzała w stronę drzwi zarumieniła się. W drzwiach stał jej znajomy z którym była umówiona. Pomachała mu i zeszła. Kiedy była przy nim powiedziała do mamy;
- Nie wiem kiedy wrócę ale zabieram telefon ze sobą. Jak będę wracać zadzwonię. Pa!- krzyknęła wychodząc.
                                                                   ***
Szli prosto do lasu. Casidy spojrzała w niebo. Było bezchmurne i pełne gwiazd. Szli chwilę w ciszy aż doszli do umówionego miejsca. Casidy przeszły ciarki. To było miejsce gdzie znaleziono tamtą dziewczynę. Postanowiła odezwać się pierwsza.
- Mam małe pytanie - powiedziała niepewnie. Chłopak spojrzał na nią z uśmiechem.
- Dawaj - odpowiedział tym swoim dźwięcznym głosem. Casidy poczuła że uginają się pod nią kolana.
- Powiesz mi jak masz na imię - spytała troszkę zawstydzona. bała się jego reakcji. kiedy na niego spojrzała on wcale nie był wściekły tylko rozbawiony. Casidy odwdzięczyła uśmiech.
- No dobrze. Mam na imię Bill- powiedział z uśmiechem tylko ten uśmiech był bardziej tajemniczy. Casidy przeszły dreszcze.
 - Wiesz że tu popełniono morderstwo tej dziewczyny? - spytała się pokazując miejsce zbrodni. Bill uśmiechnął się powtórnie tym swoim tajemniczym uśmiechem. Widać było że specjalnie wybrał to miejsce. Casidy bała się tego miejsca odkąd popełniono tu morderstwo tej dziewczyny. Mama zawsze ją ostrzegała przed tym miejscem a ona tu nie chodziła szczególnie po zmroku. Teraz jednak tu była ale się nie bała bo Bill był tuż obok niej. Zatrzymali się pod jednym z drzew. Casidy oparła się o drzewo a Bill stał tuż przed nią. Casidy zamknęła oczy i poczuła jego chłodne palce na swojej szyi. Przeszedł ją lekki dreszcz. Czuła że Bill całuje ją po szyi. Odprężyła się. Chłopak tylko na to czekał. Obnażył swoje kły i wbił je w szyję Casidy. Dziewczyna zapiszczała z bólu i chciała się wyrwać.Szamotała się i wyrywała a on tylko zakrył jej usta rękawem. Casidy czuła się coraz słabiej. Ledwie spostrzegła przed sobą coś metalowego. Wyostrzyła wzrok i zamarła. Do jej szyi chłopak przystawiał nóż.Poczuła zimną stal przy swojej szyi. nagle ból tak okropny że zapiszczała. Spojrzała przed siebie. Stał tam Bill z ironicznym uśmieszkiem. Spojrzała w jego oczy. Były krwistoczerwone a z zębów kapała krew. Jej krew. Chłopak oblizał usta żeby nie było widać że to on zrobił. Ledwo jeszcze zauważyła że on ma rękawiczki na rękach. Ostatkiem sił dotknęła szyi. Była cała we krwi. Zamknęła oczy a jej bezwładne ciało opadło na ziemię. Chłopak podszedł bliżej ciała i szepnął jej do ucha:
- Biedna słodka Casidy . Taka urocza a jednak zbytnio ufna. Skończyła tak tragicznie. Szkoda - dodał ze śmiechem po czym skoczył na drzewo i pobiegł do domu. Ciało Casidy leżało na trawie pod drzewem . Nieruchome i martwe. Z szyi obficie lała się krew. Chłopak któremu zaufała podciął jej gardło. Zabił ją i uciekł.

czwartek, 16 lutego 2012

SZKOŁA I NOWI NIEZNAJOMI

Izabel siedziała na parapecie w swoim pokoju. Spojrzała na zegarek. Była5:30 rano a szkołę zaczynała o8:00. W ręku trzymała zdjęcie swojej biologicznej rodziny. Łza pociekła jej po policzku. Tęskniła za nimi. Została jej tylko starsza siostra Jennifer. Spojrzała w stronę okna. Świtało. Poszła do łazienki. Wzięła prysznic, wyczesała włosy i pomalowała usta błyszczykiem. Kiedy wychodziła z łazienki już ubrana ktoś zapukał do drzwi jej pokoju.
-Proszę!- krzyknęła. Podeszła do drzwi żeby je otworzyć. W drzwiach stała jej siostra Jennifer. Jennifer od razu zauważyła łzę i wytarła ją rękawem swojej bluzki.
- Izabel nie płacz. zapomnij o tym najlepiej. Życia nikomu nie zwrócisz. - powiedziała czule Jennifer i przytuliła siostrę. Izabel się popłakała. Tak bardzo tęskniła za rodzicami i swoją najstarszą siostrą Mary. Spojrzała na Jennifer.
- Wiem że to było 10 lat temu ale ja nadal to pamiętam. Po nocach śnią mi się te same koszmary. Przed oczami widzę obraz morderstwa naszej rodziny. Nie mogę o tym zapomnieć - płakała. Jennifer wytarła jej łzy.
- Izabel przestań już płakać i schodź na śniadanie.- powiedziała czule. Izabel przestałą płakać i zrobiła zdziwioną minę. " Śniadanie o 6:00 rano? To jakieś żarty?" myślała. Razem z siostrą zeszły po cichu na dół. Każda byłą zajęta swoimi myślami.W kuchni ich zastępcza rodzina zajmowała się swoimi stałymi sprawami. Mama była sekretarką a tata policjantem. Akurat przed wyjściem do pracy mama przygotowywała śniadanie a tata czytał gazetę.Jak zawsze popijał kawę.
-Dzień dobry wszystkim- krzyknęły chórkiem dziewczyny i poszły ucałować swoich zastępczych rodziców. Usiadły przy stole. Zapanowało milczenie. Izabel postanowiła odezwać się pierwsza.
- Piszą coś w gazecie? - spytała się. Tata spojrzał na nie z miną poważną.
- Kolejne morderstwo. Tym razem uczennica naszej szkoły. Gimnazjalistka. Została znaleziona martwa w lesie. Miała rozerwaną szyję i pistolet w ręce. Badania wskazały na samobójstwo. Strzeliła sobie w głowę ale żeby mieć rozerwaną szyję?Nonsens. - czytał tata dodając do tego własne myśli.Mama podawała właśnie śniadanie. Od razu skomentowała:
-Biedne dziecko.  Była przecież taka młoda. Miała tyle życia przed sobą a zginęła w tak tragicznych okolicznościach. Biedactwo.- lamentowała mama. Jennifer osunęła talerz od siebie. Nie była głodna. Mama spojrzała na nią błagalnie. Jennifer tylko uśmiechnęła się ciepło i ucałowała mamę w policzek. Spojrzała na zegarek była 7:30. Wstała od stołu.
-Izabel bo spóźnimy się do szkoły - ponagliła ją ze śmiechem. Izabel spojrzała na nią badawczo.
-Czemu jesteś taka wesoła? - spytała się podejrzliwie. Jennifer zaczęła tłumaczyć.
-Dzisiaj do szkoły mają przyjść nowi uczniowie. Akurat się złożyło że będą w mojej klasie. Dlatego nie chcę się spóźnić. - wytłumaczyła. ubrały się i założyły plecaki na plecy. . Odwróciły się w stronę kuchni.
- Pa!- krzyknęły jednogłośnie i wyszły.
                                                                  ***
Jennifer weszła punktualnie z dzwonkiem do klasy. Zaczynała matematyką i nie chciała się spóźnić. Po klasie przeszedł szmer w sprawie nowych uczniów. Do klasy wszedł nauczyciel z dwójką chłopaków. Ku wielkiemu zdziwieniu Jennifer nowi uczniowie mieli na głowach kaptury a na oczach ciemne okulary. Wydawali się tacy tajemniczy. Nauczyciel powiedział że jak ktoś chce może zadać im jakieś pytanie. Pierwsza zgłosiła się Casidy. Casidy była słodką, szczupła blondynką. Miała Duże niebieskie oczy i zawsze byłam miła i serdeczna dla wszystkich. Nauczyciel pozwolił jej zabrać głos.
- Skąd przyjechaliście? - spytała zaciekawiona. Po klasie znowu przeszedł szmer. Tym razem szmer podekscytowania. Bliźniacy bo nauczyciel wytłumaczył że oni byli bliźniakami spojrzeli p o sobie porozumiewawczo. Pierwszy odezwał się ten po lewej.
- My pochodzimy z Niemiec.- odpowiedział swoim dźwięcznym głosem. Wszystkie dziewczyny w klasie cicho westchnęły.Następnie rękę podniosła Stacy  szkolna "królowa". Nauczyciel pozwolił jej zabrać głos.
- Mam takie małe pytanko. Macie dziewczyny?- spytała spoglądając to na Jennifer to na nich. Ich miny zmieniły się ze spokojny w zaskoczone. Tym razem odezwał się ten po prawej.
- A co Cię to obchodzi? -syknął. Stacy przeszły dreszcze. Zamilkła i do końca lekcji się nie odezwała. Jennifer za to postanowiła zgadać do jednego z tych nowych ale otrzymała karteczkę.
" Zagadaj na przerwie". Nie było napisane kto to napisał. Postanowiła się skupić na lekcji.Na przerwie podszedł do niej jedne z nowych. Wydawało jej się ze go gdzieś już widziała. Postanowiła zagadać pierwsza.
- hej- przywitała się. Chłopak od razu na nią spojrzał i na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
- hej - opowiedział i odszedł bo go brat wołał. Do Jennifer podeszła Casidy cała w skowronkach.
- Casidy a tobie co jest?- spytała się zdziwiona. Casidy dopiero teraz ją zauważyła.
- Ten nowy zaprosił mnie na randkę. Dzisiaj o 19:00 ma po mnie przyjść. Chce mnie zabrać na spacer do lasu. Akurat dzisiaj ma być bezchmurne niebo. Jestem taka podekscytowana. - mówiła. Jennifer tylko wywróciła oczami.
- Słyszałaś o tych morderstwach. Prawda?
- Prawda
- Casidy uważaj na siebie. Dobrze?
- Bądź spokojna jestem rozsądna - powiedziała Casidy i  odeszła. Wszyscy akurat wychodzili ze szkoły po skończonych zajęciach. Jennifer zauważyła Casidy w objęciach jednego z tych nowych. Spotkała siostrę i razem poszły do domu.

środa, 15 lutego 2012

BOHATEROWIE

Izabel Punch - 15-nasto letnia uczennica gimnazjum w którym jest także liceum. Ma siostrę Jennifer która ma 17 lat. Izabel dobrze się uczy  i jest otwarta ale nie lubi opowiadać o swojej rodzinie i przeszłości.
Jennifer Punch - 17-nasto letnia uczennica liceum które mieści się w tym samym budynku co gimnazjum jej siostry. Jennifer z punktu widzenia jest zwyczajną nastolatką która nie lubi opowiadać o swojej rodzinie i przeszłości. Tak naprawdę Jennifer jet wampirzycą ale ukrywa to przed siostrą
Bill Kaulitz - 17-nasto letni chłopak który wchodzi w okres pełnoletności. chodzi do ostatniej klasy liceum wraz z bratem Tomem. Bill z punktu widzenia zwykłego człowieka wygląda jak zwykły nastolatek. Jest tylko bardzo tajemniczy  i właściwie nie lubi opowiadać o swoim życiu. Jest wpół wampirem wpół aniołem co wyróżnia go na tle wampirów. na nadgarstku ma tatuaż.
Tom Kaulitz- 17-nasto letni chłopak który również wchodzi w okres pełnoletności. Ma brata Billa na którego ma zawsze oko żeby czegoś nie zbroił. Uczeń ostatniej klasy liceum. Tom tak samo jak Bill z punktu widzenia człowieka jest zwykłym nastolatkiem. Tom jest tajemniczy i trzyma się zasad. jest wampirem lecz nie  wie jaki sekret skrywa jego brat.